Ile trzeba się spocić, by zrobić krzesło. Z wizytą w fabryce TON w Czechach

05:59 Komentarzy: 0

W Bystricy pod Hostyniem krzesła robią od ponad 150 lat. Wtedy powstały pierwsze egzemplarze ręcznie giętych mebli, których technologię produkcji opracował Michael Thonet. To on założył w tym mieście fabrykę, która działa do dziś. Z różnymi przebojami, zmianami i modyfikacjami (po drodze przecież były dwie wojny światowe, komunizm oraz dynamiczny i nie zawsze łaskawy kapitalizm). Mieliśmy okazję fabrykę TON odwiedzić.


Wciąż jednak stoi wiele zabudowań, które odwołują się do historii, pokazują jak się firma rozwijała. Śladem tego jest hala, w której realizowane są zdjęcia do sesji katalogowych (oglądaliśmy tak meble, które firma pokaże na targach w ciągu najbliższego roku – zabawny Chips, dwa stoły Ink oraz Chops, które chętnie bym miał w pracy czy meble dla niepełnosprawnych, o których mówić nam zabroniono), stołówka z zabytkowymi schodami czy willa zbudowana przez założyciela. W tym budynku mieszczą się biura oraz showroom marki.

Stara fabryka TON, obecnie robi się tam m.in. sesje zdjęciowe do katalogów marki.

Bardzo podobała mi się bliskość twórców (tych bezimiennych, którzy wyginają, składają, malują, dbają o drewno) i materiału, rzeczy. Wygląda to nawet trochę jakby nie na XXI wiek. Praca w wielu aspektach, pomijając detale procesu obróbki materiałów czy jakość narzędzi, przypomina to, co działo się w Bystricy półtora stulecia temu.

To samo zmęczenie, pot, para, gorące drewno, podobne zaciski i skupienie na szlifowaniu. Oraz praca zespołowa. W końcu drewno się nie zmienia, a krzesło jest krzesłem. Zwłaszcza, że ich kultowy model (krzesło 14) jest tak samo stary jak sama fabryka. Od debiutu w 1859 roku zostało sprzedanych już ponad 80 milionów egzemplarzy

- Najczęściej wykorzystuje się drewno bukowe, które ma wyjątkowe właściwości plastyczne i najlepiej poddaje się naszej technologii. Mimo, iż proces produkcyjny jest w znacznej mierze zmodernizowany i zautomatyzowany, pracy ludzkich rąk nie da się zastąpić. Tylko człowiek dysponujący siłą fizyczną oraz wyczuciem i doświadczeniem zdobywanym przez lata pracy jest w stanie ułożyć naparowane kawałki drewna we formie oraz zabezpieczyć je specjalnym kołnierzem tak, aby jego naturalna struktura nie została naruszona – mówią w TONie.

Możliwość prześledzenia całego procesu, krok po kroku, to fascynujące doświadczenie. Często obcując z rzeczami (nawet tymi najprostszymi) nie mamy świadomości, ile wysiłku kosztowało wymyślenie całego procesu ich produkcji. Szukanie rozwiązań, poprawianie, korygowanie błędów – to zajmuje lata czy dekady. Nie będę opisywał jak to wygląda szczegółowo w tej fabryce – jeśli Was to interesuje to poczytacie o tym tutaj i pooglądajcie poniżej w fotoreportażu (zdjęcia mam dzięki uprzejmości TON, nie robiłem sam zbyt wiele - wolę słuchać, oglądać, niż chować się za obiektywem aparatu).

Wizyta w fabryce TON to dla mnie ciekawe doświadczenie. Widziałem wiele linii produkcyjnych: od tych, które produkują klej do płytek po te od mebli. Ale dopiero wizyta w Czechach przekonała mnie, że wysoka cena produktu może mieć czasem swoje uzasadnienie. Dlaczego? O tym przecytacie już tutaj.

Jak to się robi w TON? ...od drewnianego elementu po stylowe krzesło















fot. materiały prasowe TON oraz Arkadiusz Kaczanowski

Arek Kaczanowski

W Bystricy pod Hostyniem krzesła robią od ponad 150 lat. Wtedy powstały pierwsze egzemplarze ręcznie giętych mebli, których technologię...

0 komentarze: