Ile trzeba się spocić, by zrobić krzesło. Z wizytą w fabryce TON w Czechach
W Bystricy pod Hostyniem krzesła robią od ponad 150 lat. Wtedy powstały pierwsze egzemplarze ręcznie giętych mebli, których technologię produkcji opracował Michael Thonet. To on założył w tym mieście fabrykę, która działa do dziś. Z różnymi przebojami, zmianami i modyfikacjami (po drodze przecież były dwie wojny światowe, komunizm oraz dynamiczny i nie zawsze łaskawy kapitalizm). Mieliśmy okazję fabrykę TON odwiedzić.
Wciąż jednak stoi wiele zabudowań, które odwołują się do historii, pokazują jak się firma rozwijała. Śladem tego jest hala, w której realizowane są zdjęcia do sesji katalogowych (oglądaliśmy tak meble, które firma pokaże na targach w ciągu najbliższego roku – zabawny Chips, dwa stoły Ink oraz Chops, które chętnie bym miał w pracy czy meble dla niepełnosprawnych, o których mówić nam zabroniono), stołówka z zabytkowymi schodami czy willa zbudowana przez założyciela. W tym budynku mieszczą się biura oraz showroom marki.
Stara fabryka TON, obecnie robi się tam m.in. sesje zdjęciowe do katalogów marki. |
Bardzo podobała mi się bliskość twórców (tych bezimiennych, którzy wyginają, składają, malują, dbają o drewno) i materiału, rzeczy. Wygląda to nawet trochę jakby nie na XXI wiek. Praca w wielu aspektach, pomijając detale procesu obróbki materiałów czy jakość narzędzi, przypomina to, co działo się w Bystricy półtora stulecia temu.
To samo zmęczenie, pot, para, gorące drewno, podobne zaciski i skupienie na szlifowaniu. Oraz praca zespołowa. W końcu drewno się nie zmienia, a krzesło jest krzesłem. Zwłaszcza, że ich kultowy model (krzesło 14) jest tak samo stary jak sama fabryka. Od debiutu w 1859 roku zostało sprzedanych już ponad 80 milionów egzemplarzy
- Najczęściej wykorzystuje się drewno bukowe, które ma wyjątkowe właściwości plastyczne i najlepiej poddaje się naszej technologii. Mimo, iż proces produkcyjny jest w znacznej mierze zmodernizowany i zautomatyzowany, pracy ludzkich rąk nie da się zastąpić. Tylko człowiek dysponujący siłą fizyczną oraz wyczuciem i doświadczeniem zdobywanym przez lata pracy jest w stanie ułożyć naparowane kawałki drewna we formie oraz zabezpieczyć je specjalnym kołnierzem tak, aby jego naturalna struktura nie została naruszona – mówią w TONie.
Możliwość prześledzenia całego procesu, krok po kroku, to fascynujące doświadczenie. Często obcując z rzeczami (nawet tymi najprostszymi) nie mamy świadomości, ile wysiłku kosztowało wymyślenie całego procesu ich produkcji. Szukanie rozwiązań, poprawianie, korygowanie błędów – to zajmuje lata czy dekady. Nie będę opisywał jak to wygląda szczegółowo w tej fabryce – jeśli Was to interesuje to poczytacie o tym tutaj i pooglądajcie poniżej w fotoreportażu (zdjęcia mam dzięki uprzejmości TON, nie robiłem sam zbyt wiele - wolę słuchać, oglądać, niż chować się za obiektywem aparatu).
Wizyta w fabryce TON to dla mnie ciekawe doświadczenie. Widziałem wiele linii produkcyjnych: od tych, które produkują klej do płytek po te od mebli. Ale dopiero wizyta w Czechach przekonała mnie, że wysoka cena produktu może mieć czasem swoje uzasadnienie. Dlaczego? O tym przecytacie już tutaj.
Jak to się robi w TON? ...od drewnianego elementu po stylowe krzesło
fot. materiały prasowe TON oraz Arkadiusz Kaczanowski
0 komentarze: